Skip to content

Jestem z rocznika 1986. Trochę mi się udało żyć za komuny, ale nie na tyle długo, by specjalnie pamiętać kartki czy brak towaru na półkach. Pamiętam podróże Maluchem nad morze, chodzenie na targ, paczki od cioci z Efu*. 

To, co jednak z tamtych czasów wryło mi się w pamięć na stałe i do tej pory jest dla mnie rozkoszą, to wycieczki do biura: mojej babci, mamy, cioci, taty. Oprócz tego, że w biurach było zawsze mnóstwo pań, które się mną zachwycały (he he he), to było też mnóstwo kartek papieru, karteluszek, naklejek, pieczątek, długopisów, maszyny do pisania i czego dusza zapragnie.

Dodatkowo muszę Wam powiedzieć, że w dzieciństwie zamiast hasać po kalużach (chociaż też mi się zdarzało), najbardziej kochałam być starą maleńką. Zakładałam nogę na nogę, piłam herbatę z filiżanki i prosiłam starsze osoby o – uwaga – ROZMOWY O ŻYCIU. Jak pewnie się domyślacie, biuro do takich rozmów jest najlepszym miejscem.

No, ale po co Wam to opowiadam, skoro takich biur jak tamte już nie ma i w ogóle jaki cel w tych wspomnieniach? Ano taki, że nie wiem, czy wiecie, ale człowiek ma bardzo silnie powiązany zmysł węchu z pamięcią. Jakiś zapach potrafi przywołać wspomnienie, miejsce, czyjś głos, a nawet emocje i to w ułamku sekundy. A jaki zapach przywołał we mnie wspomnienia PRLowskich biurek i eleganckich pań?

KAWA.

Kawa w pomieszczeniu, w którym jest sporo papierów, w którym czuć poranne perfumy i świeże ubrania. Kawa w gorącym kubku na drewnianym stole. Boże, co to jest za zapach!

I mimo, że pracuję z domu i zazwyczaj nie muszę się nawet malować, ani wychodzić tak szybko z piżamy, tak dziś ten zapach sprawił że ładnie się ubrałam do mojego domowego biura.

A Wy macie jakieś zapachowe (lub inne) przypominacze? 

 

 

*Ef to potoczne określenie RFN – przynajmniej na Śląsku 🙂